„Już nie uciekam” to pełna dobrej energii, dowcipna, poruszająca również ważne tematy powieść. Joanna kobieta dojrzała, której marzeniem jest stworzenie prawdziwego, pełnego ciepła domu z odpowiednim partnerem nie przestaje zaskakiwać. Jest narzeczoną Artura, ale pomimo tego faktu adoratorów wcale jej nie brakuje. Bohaterka ma mnóstwo wątpliwości związanych ze swoją przyszłością. Zaczyna jednak urzeczywistniać swoje pragnienia.
(...)
Decyduje się na uruchomienie kawiarni w Kociewie, do którego się przeprowadziła. Lokal, w którym ów interes ma zamiar rozkręcić skrywa jednak pewne tajemnice. Joanna poza pracą w kawiarni zajmuje się także wolontariatem w hospicjum dla dzieci. Dla maluchów pisze też krótkie bajki. Jej opowiastki chce opublikować pewien wzięty wydawca, ale stawia Joannie konkretne warunki. Czy Asia zrobi naprawdę wszystko, żeby zrealizować swoje życiowe plany?
Anna Sakowicz - cykl ZŁODZIEJKA MARZEŃ Na tę trylogię kociewska składają się następujące części: cz. I - ZŁODZIEJKA MARZEŃ cz. II - TO SIĘ DA!
cz. III - JUŻ NIE UCIEKAM Jest to opowieść o Joannie,kobiecie po przejściach, polonistce, trochę wypalonej swą pracą, przebywającej na urlopie zdrowotnym, podstępnie wysłanej przez matkę do Starogardu na Kociewiu, rzekomo, by zaopiekować się chorą ciotką. Ciocia Zosia okazuje się nie być wcale tak schorowaną,
(...)
ale bohaterka wraz ze swą córką Lusią "wrastają" w życie kociewskiej społeczności, poznają sympatycznych ludzi i po urlopie Joanna postanawia zostać u cioci Zosi. Sprawcą tej decyzji jest też sympatyczny pan doktor, z którym chciałaby ułożyć sobie nowe życie a także praca jako wolontariuszki w hospicjum dla dzieci chorych na białaczkę.
Wolontariat w hospicjum to bardzo wstrząsający wątek wszystkich trzech części, ale jakże pogodny.
Joanna pełna ciepła, chęci niesienia pomocy i emocjonalnie związana z chorymi dziećmi, dla których pisze opowiadanka, by choć trochę osłodzić ich cierpienie, realizuje swe marzenia o własnej kawiarni, stabilizuje swe życie u boku kochanego mężczyzny i wcale nie doktorka, który według cioci Zosi jest zwykłym galameją i dupusiem. Jej opowiadanka pojawiają się na runku wydawniczym i dlatego jej kawiarenka – marzenie zostaje nazwana Literatką. A w tejże Literatce można wypić nie tylko przesmaczną kawę, ale też zjeść "kuch z krostami" i kociewskie ruchanki W ogóle w całej trylogii dużo humoru, zwłaszcza w cz. III, a to za sprawą starszyzny - towarzystwa cioci Zosi.
Całość okraszona jest powiedzonkami i wyrażeniami z gwary kociewskiej np. słynnym "to się da", czyli nie ma rzeczy niemożliwych.
Dla mnie wspaniały cykl i polecam bardzo.
„Już nie uciekam” Anny Sakowicz to trzeci tom kociewskiej trylogii. Miałam wielkie szczęście wygrać książkę, w konkursie organizowanym przez autorkę :), która nawiasem mówiąc okazała się przesympatyczną kobitką, swojską i rzeczywiście prawdziwie kociewską, jeśli wolno mi to tak ująć.
Wraz z książką otrzymałam dedykację od Ani, naklejkę z Kociewia oraz uroczą zakładkę w stylu kociewskim (szydełka Bożenki M.
(...)
).
Wiem, że nie grzeszyłam przed chwilą skromnością i nachwaliłam się jak nie wiem kto...ufam jednak, że zostanie mi to wybaczone :) Joanna potrafi zaskakiwać zarówno siebie, jak i najbliższych. Jest narzeczoną Artura, iskrzy między nią a Jaromirem, w dodatku pojawia się kolejny zagadkowy mężczyzna. Pomimo wątpliwości, bohaterka zaczyna urzeczywistniać swoje marzenia. Przeprowadza się na Kociewie i podejmuje decyzję o uruchomieniu kawiarni w lokalu, z którym wiążą się pewne tajemnice. Nadal pracuje jako wolontariuszka w hospicjum dla dzieci. Pisze dla nich bajki. Wkrótce zgłasza się poważny wydawca, który chce je opublikować, ale stawia warunki... Nowa powieść Anny Sakowicz jest historią o dojrzałej, potarganej przez życie kobiecie, która pragnie stworzyć prawdziwy dom z właściwym partnerem. Już nie uciekam zamyka trylogię kociewską ( Złodziejka marzeń, To się da!).
Swoją przygodę na Kociewiu rozpoczęłam więc „od końca”. Mogę ze szczerością stwierdzić, że w niczym to nie przeszkadza. Ania Sakowicz tak zmyślnie ułożyła fabułę, aby każdą część trylogii można było przeczytać jako niezależną powieść.
„Już nie uciekam” wzruszała mnie do łez i ściskała moje gardło w niemocy. Autorka porusza temat dzieci przebywających w hospicjum, dzieci walczących z bólem, jaki niesie za sobą choroba nowotworowa. A ponieważ ten temat jest mi znany z życia, przeżywałam ogromnie każdą wizytę bohaterki w hospicjum. Reagowałam podobnie jak Joanna (moja imienniczka) i chciałam zabrać tym dzieciom ból, dać im nadzieję...nie umiałam pogodzić się z ich cierpieniem...czy śmiercią. Ten wątek poruszył mnie do tego stopnia, że na nowo poczułam w sercu ogromny ból. Rak odebrał mi jedną z najbliższych mi osób pół roku temu...dokładnie więc wiedziałam co czują rodziny chorych i sama bohaterka.
Autorka przekazuje czytelnikowi coś bardzo ważnego – mianowicie, że kiedy już nic nie można zrobić, kiedy wiadomo, że nie ma już nadziei, należy pozwolić odejść w spokoju i z godnością.
To bardzo ważne, ja uczyniłam dokładnie to samo, kiedy żegnałam się z moim tatą… W „Już nie uciekam” nie zabrakło też zabawnych sytuacji i dialogów. Momentami o mały włos nie dostałam przepukliny ze śmiechu. :) Autorka niezaprzeczalnie posiada niezwykły dar pisania niesamowitych historii, które są bardzo poruszające, ale żeby czytelnik nie popadał w nostalgię, Ania Sakowicz umiejętnie rozluźnia go i odciąga jego uwagę od trudnych tematów.
Główna bohaterka to Joanna – wolontariuszka w hospicjum, pisarka, matka...kobieta poszukująca spełnienia ale i moszcząca sobie swoje nowe gniazdko na Kociewiu. Nie znałam jej z wcześniejszych części, ale od razu się z nią zaprzyjaźniłam. W jednym bardzo mnie przypomina (poza imieniem oczywiście) – ja, tak jak powieściowa Aśka – wierzę, że trzeba dawać ludziom dobro, że sprawiając komuś choćby drobne radości malujemy nie tylko czyjś uśmiech, czynimy życie piękniejszym. To piękno kiedyś zatoczy koło i wróci do nas.
Ciocia Zosia oraz jej sąsiadka pani Jadzia– to moje ulubienice, nie sposób ich nie polubić, jo? Bardzo przypominają mi moją babcię, kochaną, mądrą, ale idącą z duchem czasu. To takie babki do tańca i do różańca., które mimo swojego wieku wiedzą, jak korzystać z części życia które im zostało. Sytuacja ze „scenką” po prostu zwaliła mnie na kolana. Czytałam ją trzy razy i tyle samo razy śmiałam się w głos.
Koniecznie muszę wspomnieć o Jaromirze, którego nie do końca rozpracowałam oraz o Wiktorze, którego szczerze podziwiam, za to że jest lepszym ojcem zastępczym niż niejeden ojciec biologiczny (oby więcej takich facetów chodziło po tym świecie).
Jak mówi sama Ania Sakowicz – dała bohaterce swej powieści sporo własnych cech charakteru jak i przeżyć. Myślę, że dzięki temu, tak łatwo jest zapałać do niej sympatią. Postać Joanny wykreowana z wielką starannością, zwyczajnie ożyła. Dobra, uczuciowa, niepozbawiona wad i ułomności, dostała od życia po tyłku, ale dzięki wielkiemu szczeremu sercu przetrwała. A w myśl kociewskiego twierdzenia „To się da!”, idzie do przodu za swoimi marzeniami.
Chyba nikogo nie zdziwię jeśli się przyznam, że już podczas czytania „Już nie uciekam” zaopatrzyłam się w dwie poprzednie części. Nie mogłam inaczej...Kociewie...bohaterowie powieści oraz ich losy zafascynowały mnie niezmiernie.
Zachęcam zatem do przeczytania „Już nie uciekam” niezależnie czy sięgniecie po nią "od końca" czy też zaczniecie czytać historię od początku.
Za cudne chwile na Kociewiu – dziękuję najserdeczniej Ani Sakowicz.
Aniu – po prostu, to się da!
Czekam również na kolejne powieści.
[link]
cz. III - JUŻ NIE UCIEKAM Jest to opowieść o Joannie,kobiecie po przejściach, polonistce, trochę wypalonej swą pracą, przebywającej na urlopie zdrowotnym, podstępnie wysłanej przez matkę do Starogardu na Kociewiu, rzekomo, by zaopiekować się chorą ciotką. Ciocia Zosia okazuje się nie być wcale tak schorowaną, (...) ale bohaterka wraz ze swą córką Lusią "wrastają" w życie kociewskiej społeczności, poznają sympatycznych ludzi i po urlopie Joanna postanawia zostać u cioci Zosi. Sprawcą tej decyzji jest też sympatyczny pan doktor, z którym chciałaby ułożyć sobie nowe życie a także praca jako wolontariuszki w hospicjum dla dzieci chorych na białaczkę.
Wolontariat w hospicjum to bardzo wstrząsający wątek wszystkich trzech części, ale jakże pogodny.
Joanna pełna ciepła, chęci niesienia pomocy i emocjonalnie związana z chorymi dziećmi, dla których pisze opowiadanka, by choć trochę osłodzić ich cierpienie, realizuje swe marzenia o własnej kawiarni, stabilizuje swe życie u boku kochanego mężczyzny i wcale nie doktorka, który według cioci Zosi jest zwykłym galameją i dupusiem. Jej opowiadanka pojawiają się na runku wydawniczym i dlatego jej kawiarenka – marzenie zostaje nazwana Literatką. A w tejże Literatce można wypić nie tylko przesmaczną kawę, ale też zjeść "kuch z krostami" i kociewskie ruchanki W ogóle w całej trylogii dużo humoru, zwłaszcza w cz. III, a to za sprawą starszyzny - towarzystwa cioci Zosi.
Całość okraszona jest powiedzonkami i wyrażeniami z gwary kociewskiej np. słynnym "to się da", czyli nie ma rzeczy niemożliwych.
Dla mnie wspaniały cykl i polecam bardzo.
Wraz z książką otrzymałam dedykację od Ani, naklejkę z Kociewia oraz uroczą zakładkę w stylu kociewskim (szydełka Bożenki M. (...) ).
Wiem, że nie grzeszyłam przed chwilą skromnością i nachwaliłam się jak nie wiem kto...ufam jednak, że zostanie mi to wybaczone :) Joanna potrafi zaskakiwać zarówno siebie, jak i najbliższych. Jest narzeczoną Artura, iskrzy między nią a Jaromirem, w dodatku pojawia się kolejny zagadkowy mężczyzna. Pomimo wątpliwości, bohaterka zaczyna urzeczywistniać swoje marzenia. Przeprowadza się na Kociewie i podejmuje decyzję o uruchomieniu kawiarni w lokalu, z którym wiążą się pewne tajemnice. Nadal pracuje jako wolontariuszka w hospicjum dla dzieci. Pisze dla nich bajki. Wkrótce zgłasza się poważny wydawca, który chce je opublikować, ale stawia warunki... Nowa powieść Anny Sakowicz jest historią o dojrzałej, potarganej przez życie kobiecie, która pragnie stworzyć prawdziwy dom z właściwym partnerem. Już nie uciekam zamyka trylogię kociewską ( Złodziejka marzeń, To się da!).
Swoją przygodę na Kociewiu rozpoczęłam więc „od końca”. Mogę ze szczerością stwierdzić, że w niczym to nie przeszkadza. Ania Sakowicz tak zmyślnie ułożyła fabułę, aby każdą część trylogii można było przeczytać jako niezależną powieść.
„Już nie uciekam” wzruszała mnie do łez i ściskała moje gardło w niemocy. Autorka porusza temat dzieci przebywających w hospicjum, dzieci walczących z bólem, jaki niesie za sobą choroba nowotworowa. A ponieważ ten temat jest mi znany z życia, przeżywałam ogromnie każdą wizytę bohaterki w hospicjum. Reagowałam podobnie jak Joanna (moja imienniczka) i chciałam zabrać tym dzieciom ból, dać im nadzieję...nie umiałam pogodzić się z ich cierpieniem...czy śmiercią. Ten wątek poruszył mnie do tego stopnia, że na nowo poczułam w sercu ogromny ból. Rak odebrał mi jedną z najbliższych mi osób pół roku temu...dokładnie więc wiedziałam co czują rodziny chorych i sama bohaterka.
Autorka przekazuje czytelnikowi coś bardzo ważnego – mianowicie, że kiedy już nic nie można zrobić, kiedy wiadomo, że nie ma już nadziei, należy pozwolić odejść w spokoju i z godnością.
To bardzo ważne, ja uczyniłam dokładnie to samo, kiedy żegnałam się z moim tatą… W „Już nie uciekam” nie zabrakło też zabawnych sytuacji i dialogów. Momentami o mały włos nie dostałam przepukliny ze śmiechu. :) Autorka niezaprzeczalnie posiada niezwykły dar pisania niesamowitych historii, które są bardzo poruszające, ale żeby czytelnik nie popadał w nostalgię, Ania Sakowicz umiejętnie rozluźnia go i odciąga jego uwagę od trudnych tematów.
Główna bohaterka to Joanna – wolontariuszka w hospicjum, pisarka, matka...kobieta poszukująca spełnienia ale i moszcząca sobie swoje nowe gniazdko na Kociewiu. Nie znałam jej z wcześniejszych części, ale od razu się z nią zaprzyjaźniłam. W jednym bardzo mnie przypomina (poza imieniem oczywiście) – ja, tak jak powieściowa Aśka – wierzę, że trzeba dawać ludziom dobro, że sprawiając komuś choćby drobne radości malujemy nie tylko czyjś uśmiech, czynimy życie piękniejszym. To piękno kiedyś zatoczy koło i wróci do nas.
Ciocia Zosia oraz jej sąsiadka pani Jadzia– to moje ulubienice, nie sposób ich nie polubić, jo? Bardzo przypominają mi moją babcię, kochaną, mądrą, ale idącą z duchem czasu. To takie babki do tańca i do różańca., które mimo swojego wieku wiedzą, jak korzystać z części życia które im zostało. Sytuacja ze „scenką” po prostu zwaliła mnie na kolana. Czytałam ją trzy razy i tyle samo razy śmiałam się w głos.
Koniecznie muszę wspomnieć o Jaromirze, którego nie do końca rozpracowałam oraz o Wiktorze, którego szczerze podziwiam, za to że jest lepszym ojcem zastępczym niż niejeden ojciec biologiczny (oby więcej takich facetów chodziło po tym świecie).
Jak mówi sama Ania Sakowicz – dała bohaterce swej powieści sporo własnych cech charakteru jak i przeżyć. Myślę, że dzięki temu, tak łatwo jest zapałać do niej sympatią. Postać Joanny wykreowana z wielką starannością, zwyczajnie ożyła. Dobra, uczuciowa, niepozbawiona wad i ułomności, dostała od życia po tyłku, ale dzięki wielkiemu szczeremu sercu przetrwała. A w myśl kociewskiego twierdzenia „To się da!”, idzie do przodu za swoimi marzeniami.
Chyba nikogo nie zdziwię jeśli się przyznam, że już podczas czytania „Już nie uciekam” zaopatrzyłam się w dwie poprzednie części. Nie mogłam inaczej...Kociewie...bohaterowie powieści oraz ich losy zafascynowały mnie niezmiernie.
Zachęcam zatem do przeczytania „Już nie uciekam” niezależnie czy sięgniecie po nią "od końca" czy też zaczniecie czytać historię od początku.
Za cudne chwile na Kociewiu – dziękuję najserdeczniej Ani Sakowicz.
Aniu – po prostu, to się da!
Czekam również na kolejne powieści.
[link]