á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Autorka i narratorka opisuje, jak wpadła na pomysł (przy dużej pomocy własnych dzieci) napisania książki o pradziadku, o którym wiedziała tylko jak się nazywał, jaki wykonywał zawód i gdzie mieszkał. W dzieciństwie mimo uszu puszczała opowieści własnego ojca o dziadku-strażaku, (...) traktując je jako „zwykłe trucie”. Teraz natknęła się w „Dzienniku” na notatkę z 1900 roku w rubryce „W Krakowie przed stu laty”. Bohaterem notatki jest niejaki Teodor Henzelmann, sierżant straży pożarnej, który w drodze do pożaru na ul. Starowiślnej spadł z wozu i ranił się w głowę. Ów Teodor Henzelmann to właśnie pradziadek narratorki.
Następnie czytamy o rodzinnych naradach, poszukiwaniach jakichkolwiek materiałów, dokumentów, zdjęć przodka (żmudnych i właściwie z zerowym skutkiem), spotkaniu mężczyzny życia (też Teodora), a w to wszystko wplecione są wydumane przygody pradziadka, widziane oczami jego dzieci.