á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Dla mnie to było pierwsze spotkanie z piórem autora, a czy udane? Przekonacie się sami.
SĄ SPRAWY POGRZEBANE DAWNO TEMU.
I ŚWIEŻE ŚLADY ŚWIADCZĄCE O ZBRODNI.
TYLKO CIAŁA BRAK.
Groźne burze nad Chełmżą i nieznośne sierpniowe upały. (...) Na leśnej polanie w pobliżu jeziora komisarz Bernard Gross trafia na pusty, zakrwawiony namiot. Stopniowo odkrywa wokół niego znacznie więcej śladów krwi. Wszystko wskazuje na brutalną zbrodnię, której ofiarą mogła paść młoda kobieta. Kłopot w tym, że Gross nie ma żadnego punktu zaczepienia. Brak ciała ofiary, narzędzia zbrodni i sprawcy. Zbyt wiele niewiadomych i zbyt wiele mylnych tropów, którymi musi podążyć, by w gęstniejącym mroku odnaleźć przerażającą prawdę. Prawdę, która odsłoni rodzinną tajemnicę sprzed wielu lat.
Trudno mi było przejść obojętnie obok takiego opisu wydawcy, zatem nie mogłam się oprzeć i z ciekawością sięgnęłam po ponoć największą i jedyną „Wadę” jaką każdy chce mieć!
„Wada” to w moim odczuciu książka, która od pierwszych stron wyróżnia się stylem (ale może to dlatego, że do tej pory trafiałam na kryminały, które były dla mnie inne w odbiorze, trudno mi powiedzieć jednoznacznie).
W każdym razie już w pierwszym rozdziale widać, że lekko nie będzie… Ta książka zdecydowanie ma „wadę” i to wielką – aż chce się powiedzieć „Robercie Malecki jak mogłeś?”...
„Wada” tej powieści polega bowiem na tym, że jest niemal nieodkładalna.
Jestem bardzo zadowolona, że mogłam poznać twórczość autora.
Żałuję, że wcześniej nie natknęłam się na jego powieści, ale nadrobię z pewnością te zaległości.
„Wada” to typowy mroczny i pełen napięcia kryminał, taki który do ostatniej strony trzyma w oczekiwaniu i niepewności.
Te uczucia potęgują nie tylko wszystkie niewiadome i liczne poszlaki w śledztwie, ale również to, co dzieje się w życiu prywatnym Bernarda Grossa, jego kłopoty i zmartwienia, a także (choć może się to wydać dziwne) pogoda.
Aura niby letnia, ale jaka...burzowa, parna, duszna i ponura. Powietrze niemal stoi w miejscu!
To wszystko, każda cząsteczka składa się w atomy fenomenu tej powieści – tworząc, co tu dużo mówić naprawdę dobry w odbiorze kryminał.
Tym bardziej, że i samo śledztwo do typowych nie należy, nie ma ciała, nie ma narzędzia zbrodni, nie znany jest motyw... wielkie Nic.
A jednak!
Krok po kroku wraz z komisarzem Grossem, mozolnie wspinamy się po ścieżkach wciąż piętrzących się niewiadomych i dziwnych poszlak. Strona po stronie, godzina po godzinie… Nie da się naprawdę jej odłożyć, bo w głowie powstaje tryliard scenariuszy, które i tak okazują się niewłaściwe.
„Wada” Roberta Małeckiego faktycznie jest arcymistrzem polskiego kryminału – bo ja jak dotąd nie trafiłam na powieść, w której przez niemal pięćset stron autor manipuluje czytelnikiem, wprowadzając kolejne postacie i ich problemy. Prowadząc śledztwo wraz z Bernardem Grossem poznajemy nowe fakty, sprawy, które z pozoru nie są powiązane z niczym, a które na koniec wyjaśniają się i układają w spójną całość. Klimat powieści jest więcej niż mroczny, jest potężnie i tajemniczo, a przeszłość nie da o sobie zapomnieć...oj nie!
W powieści ujął mnie szalenie wątek (niewielki w tym wypadku, ale jednak) obyczajowy, dzięki któremu mogłam poznać Bernarda od strony prywatnej. Jego sprawy napawały mnie współczuciem, smutkiem, ale też ogromnym ładunkiem szacunku. Ilu mężczyzn robiłby to, co on? Znikomy procent. Podziwiam jego postawę, jego honor i czułość. Oby takich mężczyzn wciąż nasza ziemia nosiła na swych barkach (nie tylko na kartach powieści)!
W tej książce początkowo (a nawet bardzo długo) nie ma nic...nie ma ciała, nie ma narzędzi, nie ma dowodów, nie sprawcy, nie ma podejrzanych, nie ma na czym pracować, tropy prowadzą donikąd, nic nie można wywnioskować, nie ma kogo podejrzewać… Czy to „Wada”?
Okazuje się, że nie!
Bo choć niby nie ma nic – to jest wszystko to, co sprawia, że powieść staje się prawdziwą ucztą dla wygłodniałych fanów nietuzinkowej mrocznej literatury.
Z pewnością sięgnę po kolejne (jak i po poprzednie) powieści Roberta Maleckiego. I wam z czystym sumieniem mogę polecić to samo!
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona / Czwarta strona Kryminału.
Asia.
Drugi tom jest równie dobry, co pierwszy chociaż...
Powieści Pana Małeckiego mają naprawdę duży kryminalny potencjał, zarówno Skaza, jak i ostatnio przeczytana przeze mnie Wada, ale szczegółowe opisy modelarskiej pracy bohatera, czy jego kulinarnych zestawów śniadaniowych, (...) moim zdaniem są zbędnym naddatkiem.
Mówiąc wprost: książki Małeckiego, misternie przemyślane i naprawdę świetnie napisane, cierpią na brak napięcia, tak oczekiwanego, wręcz pożądanego, przez czytelnika.
Brak tutaj przyspieszeń akcji, zrywów, zaskoczeń. Brak mi po prostu takich fabularnych interwałów, które uatrakcyjniałyby dość senną fabułę.
Ciekawa, ale mocno depresyjna i zamulająca.
Szkoda, że nie rozwinął się prywatny wątek Grossa, ale może czeka na rozwiązanie w tomie trzecim.
Mimo tych uwag uważam, że jest to dobry kryminał, wielowątkowa tajemnica, która na końcu spina się klamrą.
Ja sięgam po następną część.