á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Głównym bohaterem książki jest światowej sławy pisarz Antonio M. Fonte (nawiasem mówiąc, uwielbiam książki, których bohaterami są artyści), który na swoich dziełach dorobił się dużego majątku, a mimo to wciąż mieszka w starej kamienicy, chodzi ubrany mało schludnie i nie przejmuje się niczym, co dzieje się wokół niego. Najważniejsza dla pisarza jest jednooka kotka, która daje mu natchnienie i towarzystwo na co dzień. Antonio stroni od ludzi, nawet gdy oni ubiegają się o jego towarzystwo. Jednak mężczyzna nie był gburem od zawsze... W jego życiu wydarzyło się coś, co zmusiło go do zamknięcia się w sobie i zapomnienia przeszłości. Nawet gdy znajduje portret pewnej kobiety i dedykację, z której jasno wynika, że coś do niej czuł, nawet gdy dostaje list nadany przez niego samego, w którym jego charakterem pisma jest opisana historia jego życia... nawet wtedy nie przypomina sobie niczego z przeszłości. Sprawy nabierają tempa, gdy Antonio czyta ostatnie zdanie listu...
„Może najważniejszą rzeczą, jakiej musimy nauczyć się w życiu, jest przebaczenie sobie samemu. Wielu nie zdaje sobie sprawy, jakie to trudne”.
W dniu pięćdziesiątych urodzin pisarz gubi się na ulicach miasta i trafia pod bramę wieży z zegarem bez wskazówek. Przekracza próg tajemniczego budynku, a tam okazuje się, że gospodarz go bardzo dobrze zna. Antonio nic jednak nie pamięta. Nie pamięta tego miejsca ani człowieka, a rzeczy, o których ten wspomina, wydają się nierealne i bajkowe. Zostawiają jednak ślad w umyśle, który nie pozwala pisarzowi zapomnieć o Tirnail – Królestwie, do którego trafiają wszystkie rzeczy utracone i zapomniane, z ludźmi i ich historiami włącznie. Antonio po części nieświadomie wybiera się w podróż w poszukiwaniu utraconych wspomnień i własnej tożsamości, sensu życia i powodów, dla których ludzie chcą być zapamiętani.
„Zastanawiałeś się kiedyś, co dzieje się z przedmiotami, których nikt już nie szuka? Po dłuższym czasie gniją, umierają”.
„Złodziej z mgły” to książka przepełniona magią, przemyśleniami o ludzkim życiu i jego sensie, o pamięci i osiągnięciach, o wierze w siebie i w innych ludzi. Autorka opisuje nierealne światy, których zrozumienie wymaga intensywnego użycia wyobraźni, pobudzania do myślenia. Ja złapałam się na tym, że nieraz przed oczami wyrastały mi przepiękne widoki, które – jak sądziłam – podziwia właśnie główny bohater i jego odnalezieni zgubieni towarzysze. Lavinia opisuje wszystkie miejsca bardzo obrazowo, na szczęście nie przesadnie. Nie robi z czytelnika idioty, który zapewne nie zrozumie, o co jej chodzi, bo to nierealne, i nie tłumaczy wszystkiego jak małemu dziecku. Za to „Złodziej z mgły” otrzymuje ode mnie ogromnego plusa. Przed przeczytaniem tej książki czytałam o niej bardzo różne opinie: skrajnie negatywne i bardzo pozytywne. Tłumaczyłam sobie, że przecież „Cień wiatru” też nie podobał się wszystkim... Jak wspomniałam we wstępie, „Złodziej z mgły” jest od niego zupełnie różny. To jest na pewno zaleta, bo kopiowanie drugiego pisarza nie jest przecież kreatywne. Jednak to, co dla mnie wydaje się dobre, dla innych może być nudne i przerysowane. Podobał mi się świat stworzony w wyobraźni autorki, podobały mi się prawa nim rządzące, ciągłe zmiany i ruch krain. „Złodziej z mgły” jest naszpikowany magią, można powiedzieć nawet, że przepełniony opisami magicznych umiejętności ludzi, miast, rzek, budynków, środków transportu, rzeczy codziennego użytku... To świat realny jest umieszczony w świecie magicznym, gdy podczas czytania Zafóna ma się odwrotne wrażenie. Dla mnie było to coś fascynującego i już po kilkudziesięciu pierwszych stronach uznałam, że książka naprawdę mi się podoba i zapadnie w pamięci na długo. I tak też się stało: nie byłam w stanie jej odłożyć, przerwy w czytaniu były wymuszone, bo chciałam wiedzieć koniecznie, co autorka wymyśliła dalej.
„Jestem pisarzem i wiem, jak konstruuje się powieść. Każda akcja wywołuje reakcję, każda przyczyna ma swój skutek. Nawet coś, co wydarzyło się trzydzieści lat wcześniej, może mieć wpływ na teraźniejszość, w najbardziej nieoczekiwanym miejscu i czasie”.
W tej książce wszystko łączy się w jedną spójną całość. Przygody Antonia w Tirnail łączą się z jego prawdziwym życiem, a spotkane przez niego osoby wcale nie są przypadkowe. Każda z nich symbolizuje jakąś część życia nie tylko głównego bohatera, ale też człowieka – jednostki stosunkowo niewielkiej i nic nie znaczącej dla wielkiego świata. Każdy z bohaterów jest stworzony po coś, nie ma się wrażenia, że coś jest wciśnięte na siłę. Historie każdego z nich skłaniają do refleksji nad własnym życiem: czy właściwie wykorzystuję dany mi czas? Czy poświęcam wystarczająco dużo uwagi moim bliskim?
Rozumiem, że niektórym ta książka może się nie podobać. Nadmiar nierealnych zdarzeń może przytłaczać. Jednak paradoksalnie jest to świat nazbyt realny, uwydatniający zarówno pozytywne, jak i negatywne strony życia – przynajmniej ja tak tę książkę odebrałam. Nie mogę powiedzieć, że jestem w niej zakochana jak w książkach Zafóna, ale mogę powiedzieć, że jest ucztą dla wyobraźni. „Złodziej z mgły” dla mnie jest wart przeczytania i polecenia. Może dzięki tej książce zmieni się czyjeś życie?